czwartek, 11 października 2007

Test.

Jak to zwykle robia kobiety chcace sie przekonac "czy to juz?" zrobilam test ciazowy.
Pierwszy-nic, drugi-nic... kolejny-dwie kreseczki, tylko ta druga jakas blada.
No to test w szpitalu. Pobrano mi krew (nie lubie strzykawek i igiel). Wyniki maja byc za poltorej godziny. Jade do pracy wiec bede za jakies 4 godziny. Wynikow nie podaja telefonicznie, musze przyjechac osobiscie.
Jestem po kilku godzinach. Za chwilke przygotuja wynik.
Pielegniarka pyta jak mam na imie? Odpowiadam. Wlasnie ktos dzwoni aby zapytac o moj wynik. Podaje mi telefon, to Soner, bardziej zdenerwowany niz ja.
Wczesniej poinformowano mnie, ze pielegniarki nie sa uprawnione do udzielania informacji, tylko lekarz moze odczytac wynik. Mam wiec poczekac na lekarza. Podaja mi wydruk, nie jest az tak skomplikowany. Pytam pielegniarki, czy mam racje. Tak-wynik pozytywny!!!:-D
Nie musze czekac na lekarza.
Soner w siodmym niebie, ja w siodmym niebie i szoku. Szczesliwa i przerazona za razem.
Wychodze ze szpitala, wsiadam do samochodu i gleboooko oddycham.
Bede (jestem!) mama!!!
:-O


Brak komentarzy: