piątek, 6 czerwca 2008

niedziela, 1 czerwca 2008

Czkawka

Ostatnia rozrywka ciążowa to czkawka mojej małej.
Dostaje jej dosyć czesto i z tego co wyczytałam jest to jak najbardziej normalne zjawisko. Mała łyka wody płodowe i potem czka sobie przez kilka minut. Podobno łyka wody szczególnie kiedy zjem coś co jej smakuje. To ciekawe, bo to oznaczałoby, że lubi czosnek, oliwki i melony.

czwartek, 22 maja 2008

NST czyli KTG

Zbliżamy się już do mety więc jestem teraz poddawana nowym badaniom zwanych tutaj NST a w Polsce KTG. Jest to badanie polegające na monitorowaniu (przez około 20 minut) czynności serca mojego maleństwa z zapisem czynności skurczowej macicy (też mojej;-).
Badanie wygląda mniej więcej tak, że leżę sobie przez 20 minut z przypiętymi do brzucha dwoma pasami pod którymi umieszczone są dwa czujniki. Leżę tak sobie i słucham bicia tego małego, ale silnego serduszka.





Fot. Jupiterimages

piątek, 2 maja 2008

leniu puść mnie!

Obijam się jak i kiedy tylko mogę, ale mam świetną wymówkę - jestem przecież w ciąży i to już dziewiąty miesiąc;-)
Właściwie to mam szczęście, bo ciąża przebiega wyjątkowo przyjemnie i brzusio też nie taki znowu duży. Przez całą ciążę słyszę prognozy, że jeszcze urośnie po 3, 5, 7-ym miesiącu, jakby posiadanie wielkiego balona w miejscu brzucha było takie fajne. Mój (podobno) wygląda na maksymalnie 5 miesiąc. Przytyłam dotąd 8 kilo wiec nie takim znowu ciężkim motylem jestem;-)
Mała za to rośnie jak na drożdżach i to jest najważniejsze.
Delektuję się teraz jej akrobacjami jakie wykonuje systematycznie, śpioszkiem, jak jej mama ostatnio, nie jest. Do delikatnych kruszynek też bym jej nie zaliczyła potrafi walczyć uparcie o odrobinę więcej przestrzeni rozciągając mój brzuszek na wszystkie strony.

piątek, 22 lutego 2008

Ciąża po turecku

Byliśmy wczoraj na kolejnym badaniu.
Kolejne USG, wszystko w porządku:-)
Lekarz nam powiedził, że nasza córeczka będzie mieć długie nogi (po mamie;-)
Próbował zrobić zdjęcie w 4D ale mała tak się ułożyła, że nie udało się uchwycić twarzyczki, może następnym razem?
Po badaniu pobrano mi krew, podano do wypicia kubeczek wody z glukozą (obrzydliwie słodka mikstura) i kazano się zgłosić ponownie za godzinę. Po godzinie ponownie pobrano krew i kazano poczekać na wyniki. Postanowiłam więc rozejrzeć się po szpitalu.
Mam to szczęście, że bedę rodzić w szpitalu prywatnym, te państwowe są tu ogromne i wiecznie zatłoczone, nic przyjemnego.
Mój szpital jest nieduży. Wszystkie pokoje są jednoosobowe, w każdym jest łazienka z kabiną prysznicową i toaletą, klimatyzacja, łóżko wyposażone w różne przyciski do zmiany pozycji, łóżeczko dla malucha, telewizor...komforcik:-D
Mogę przyjmować gości o dowolnej porze dnia i nocy.
Pokazano mi sale do porodu siłami natury, przy cesarce poród odbywa się w sali operacyjnej, której nie pokazują z oczywistych względów.
Pani pielęgniarka, bardzo miła swoją drogą, poradziła co należy zabrać ze sobą do szpitala dla siebie i malucha.
W Turcji pacjentka po porodzie siłami natury może opuścić szpital (oczywiście razem z maluchem) już po kilku godzinach. Pacjentki po cesarkach pozostają od 24 do 48 godzin.
Przy każdej wizycie mam wykonywane USG aby upewnić się czy maluch ma się dobrze i proporcje ciała są prawidłowe.
Wszystkie lekarstwa dla kobiet w ciąży są tu bezpłatne jeżeli tylko lekarz dopisał na recepcie "ciąża".
Wykonuje się tu rutynowo mnóstwo badań. Począwszy od badania na obecność wirusa HIV, czy żółtaczki typu B na poziomie cukru skończywszy.
Każda kobieta, szczególnie podczas pierwszej ciąży jest szczepiona przeciwko tężcowi, co oczywiście również jest bezpłatne.
Jest tutaj duży wybór prywatnych szpitali, które wcale nie są drogie więc nawet przeciętnie zarabiająca mama może rodzić wygodnie.
O sposobie w jaki odbędzie się poród może zdecydować sama ciężarna, stąd chyba bardzo popularne są tu cesarskie cięcia.

wtorek, 19 lutego 2008

Jak lekko ciężarną być...

Jeśli chodzi o mnie to uważam, że ciąża to cudowny i bardzo przyjemny okres w życiu kobiety.
Od samego początku czuję się świetnie.
Naczytałam się o wszelkiego rodzaju dolegliwościach ciążowych: nudnościach, wymiotach (kupiłam sobie nawet korzeń imbiru, tak na wszelki wypadek), opuchniętych nogach, zmiennych nastrojach, zachciankach... a tu nic.
Nie tylko nie ma tych nieprzyjemnych objawów, ale nawet czuję się lepiej jak przed ciążą.
Nareszcie nie muszę się martwić odstającym brzuszkiem, mogę być z niego tylko dumna;-)
Nastrój mi się poprawił i jestem mniej nerwowa, znalazłam w sobie zagubione pokłady cierpliwości. Nie miewam również zachcianek, przez co jem normalnie i nie tyję w zastraszającym tempie.
Soner jako przyszły tatuś spisuje się na medal, przynosi mi herbatki, kocyk robi zakupy, gotuje pyszne obiadki... rozpieszcza jak tylko może.
Teściowie wciąż tylko pytają czy czegoś mi nie brakuje, często zapraszają nas na kolacje. Nasz mały skarb będzie ich 15-tym wnukiem. Mamy tu sporą rodzinkę.
W pracy też przyjemnie, mam mało zajęć i wszyscy ciągle pytają jak się czuję, podsuwają coś do jedzenia. Uczniowie zachęcają żebym usiadła, bo pewnie się męczę ucząc na stojąco:-D

Aż nie ma o czym pisać na blogu, bo powodów do narzekań nie ma a chwalić się nie wypada;-)

sobota, 16 lutego 2008

Różowa pantera

Zakupy czas zacząć.
Nie chcemy wszystkiego zostawiać na ostatnią chwilę, bo to i większe obciążenie dla portfela i większy stres.
Rozglądamy się za ubrankami, łóżeczkiem, krzesełkiem, wózkiem... i niestety poza różowym i niebieskim wybór kolorów słabiutki.
Planujemy z Sonerem (w przyszłości) powiększenie rodzinki o co najmniej jeszcze jedno maleństwo, a że może być chłopczyk wolimy nie kupować wszystkiego w jednym kolorze. Mądra Matka Polka myśli praktycznie:-)

Oglądaliśmy dzisiaj śliczne kołyski, ale niestety są różowe lub niebieskie. Była jeszcze jedna w kolorze poblakłej żółci, mało atrakcyjny kolor.