piątek, 30 listopada 2007

Motylem jestem...

Język nasz kochany ojczysty do sexownych nie należy, o nie.
Określenia intymnych części ciała brzmią albo wulgarnie, albo dziecinnie, podobnie zreszta jak sam akt miłosny.

Ten cudowny okres kiedy spodziewamy się przyjścia na świat własnego maleństwa też nie jest pięknie określany.
W Turcji jestem hamile, po angielsku pregnant, a w mojej kochanej Polsce estem w ciąży, kobietą ciężarną, ciężarówką...
Ciąża może i do lekkich nie należy, ale nie ma co przesadzać.
Są jeszcze określenia typu stan błogosławiony (brzmi zbyt religijnie jak dla mnie, niedowiarka), brzemienność (brrr), życie poczęte (jak z broszurki organizacji pro-life).
Ogłaszam konkurs na ciekawe i oryginalne okreslenie ciąży!
Czekam na propozycje;-)


Jak na razie (pukać w niemalowane) czuję się świetnie. Nie było porannych nudności, a te podobno kończą się na początku trzeciego miesiąca, ja jestem już w czwartym.
Nie mam szczegulnych zachcianek, Soner za to miewa:-D
Waga tez niewiele zmieniona. Nie musze jeszcze zmieniac garderoby;-)


2 komentarze:

Agata Wielgołaska pisze...

to to juz czwarty! ale ten czas szybko..

calusy dla motylka

:)

Sylwia U. pisze...

szybko, szybko...
a Agatka teyze kiedy nas odwiedzi?
buziaki
xxxxxxxxxxxxx
;-)